Abum'Jevet, zielonoskóry twi'lek, pomagier hutta Jabby i dowódca wyprawy w głąb tatooińskiej pustyni był wkurzony. Jeden z mechaników stracił jaja i wysłał mu wiadomość, że nie pojawi się na farmie Orwella. Było za późno, żeby kombinować zastępstwo, więc będą musieli uważnie pilnować dwóch pozostałych, żeby przynajmniej jeden dotarł na miejsce żywy.
Opryszek poprzysiągł sobie, że gdy wrócą to ten pieprzony człowiek straci jaja nie tylko w przenośni.
Spojrzał na tych, którzy zdążyli już dołączyć do niego i jego towarzyszy, zabraka Qestu oraz człowieka Ademika Creahaz: był najemnik pod pięćdziesiątkę, Connor Sullivan - twardy facet z jednym okiem i doświadczeniem bojowym równym połowie bywalców kantyny Mos Eisley oraz twi'lekańska mechanik, młoda dziewczyna Ohan'Lebac, którą miał nadzieję przelecieć, gdy będzie po wszystkim. Czekali jeszcze na łysego mechanika i te dwie bździągwy, które się wokół niego kręciły. Miał nadzieję, że będą tu w ciągu piętnastu minut, bo inaczej Jabba skróci go o głowę.
Zaraz po tym, jak Abum poćwiartuje dezerterów.
[Tatooine] Piach między koła zębate
Lee wraz z Miyą i Rouge przybywają z Warsztatu oraz Kantyny
Nadgryziony zębem czasu i pamiętający zdecydowanie lepsze czasy, śmigacz typu pickup nadleciał z szumem silnika w okolice ruin. Pojazd przewoził kilka skrzyń z narzędziami, dwa pit droidy oraz w dwójkę urodziwych pasażerek oraz już nie tak korzystnego z twarzy, łysola jako kierowcę. Dziewczyny w poważaniu mając ogólnie przyjęte zasady bezpieczeństwa, podróż z warsztatu Lee odbyły na pace pojazdu. Rad nie rad, brodacz tą niedługą jazdę spędził sam w szoferce - co w sumie nie było takie złe. Co prawda poznał kobiety dopiero wczoraj i wydawało mu się, że nawiązali cienką nić przyjaźni, to i tak nie czuł się jeszcze do końca swobodnie w ich towarzystwie. Z resztą, miały w planach opuszczenie Tatooine już za kilka dni, jak tylko skończą zlecenie dla Jabby, więc Lee znów zostanie tu sam. Nawiązywanie bliższych relacji nie miało sensu. Na chwilę obecną, wystarczało mu, że chociaż te dwie istoty nie wypalą mu w plecy jak tylko naprawi ten pojazd dla Ślimaka... A przynajmniej potencjalna zdrada z ich strony była na relatywnie niskim poziomie.
Pierwszy etap podróży przebiegł spokojnie - nie niepokojeni przybyli na miejsce spotkania aby zastać tam już pozostałych członków ekspedycji.
- No, kurwa, najwyższa pora - burknął na powitanie Abum, który miał dowodzić tą ekspedycją. Oprócz niego w punkcie zbiórki czekał też jego barczysty kolega z rogami wyrastającymi z czaszki oraz ten człowiek, który w kantynie słowem się nie odezwał. Był też najemnik - sądząc przynajmniej po wyglądzie - o którym, Abum wspomniał poprzedniego wieczora i młoda dziewczyna, z tej samej rasy co lider zespołu - Twi'lek'anka. Tę ostatnią Lee akurat kojarzył - głównie z widzenia, bo parała się tym samym co on, czyli naprawą statków i pojazdów. Hm... piątka. Czy nie brakowało kogoś jeszcze? Lee zmarszczył brwi i zapytał:
- Czekamy na kogoś jeszcze? - rzucił gdy już wysiadł z pojazdu i kiwnął głową wszystkim na powitanie.
- Nie - odrzekł krótko barczysty Twi'lek - Jeden z mechaników zrejterował, skurwiel, urwę mu jaja jak tylko wrócimy, więc niech ci nie przejdzie przez myśl uciec, bo kurwa tylko wasza dwójka została mi żeby naprawi tego rzęcha - dodał widocznie wkurwiony. Cóż, jedne ręce mniej do pracy... Lee w duchu podziękował sobie, że zabrał Flipa i Flapa. Wzruszył ramionami i zaczął przenosić swój sprzęt do pojazdu Abuma. Po kilku minutach uporał się z zdaniem, zaparkował swój wiekowy śmigacz przy rumowisku i narzucił na niego beżową płachtę maskującą - ot dla zabezpieczenia. Na Tatooine nie brakowało amatorów cudzej własności, a śmigacz choć stary, jakąś wartość zawsze stanowił.
Abum spojrzał na chronometr i zaklął szpetnie:
- Dobra, kurwa, pakować się na pokład panienki! Mamy opóźnienie a kawał drogi przed nami!
Nadgryziony zębem czasu i pamiętający zdecydowanie lepsze czasy, śmigacz typu pickup nadleciał z szumem silnika w okolice ruin. Pojazd przewoził kilka skrzyń z narzędziami, dwa pit droidy oraz w dwójkę urodziwych pasażerek oraz już nie tak korzystnego z twarzy, łysola jako kierowcę. Dziewczyny w poważaniu mając ogólnie przyjęte zasady bezpieczeństwa, podróż z warsztatu Lee odbyły na pace pojazdu. Rad nie rad, brodacz tą niedługą jazdę spędził sam w szoferce - co w sumie nie było takie złe. Co prawda poznał kobiety dopiero wczoraj i wydawało mu się, że nawiązali cienką nić przyjaźni, to i tak nie czuł się jeszcze do końca swobodnie w ich towarzystwie. Z resztą, miały w planach opuszczenie Tatooine już za kilka dni, jak tylko skończą zlecenie dla Jabby, więc Lee znów zostanie tu sam. Nawiązywanie bliższych relacji nie miało sensu. Na chwilę obecną, wystarczało mu, że chociaż te dwie istoty nie wypalą mu w plecy jak tylko naprawi ten pojazd dla Ślimaka... A przynajmniej potencjalna zdrada z ich strony była na relatywnie niskim poziomie.
Pierwszy etap podróży przebiegł spokojnie - nie niepokojeni przybyli na miejsce spotkania aby zastać tam już pozostałych członków ekspedycji.
- No, kurwa, najwyższa pora - burknął na powitanie Abum, który miał dowodzić tą ekspedycją. Oprócz niego w punkcie zbiórki czekał też jego barczysty kolega z rogami wyrastającymi z czaszki oraz ten człowiek, który w kantynie słowem się nie odezwał. Był też najemnik - sądząc przynajmniej po wyglądzie - o którym, Abum wspomniał poprzedniego wieczora i młoda dziewczyna, z tej samej rasy co lider zespołu - Twi'lek'anka. Tę ostatnią Lee akurat kojarzył - głównie z widzenia, bo parała się tym samym co on, czyli naprawą statków i pojazdów. Hm... piątka. Czy nie brakowało kogoś jeszcze? Lee zmarszczył brwi i zapytał:
- Czekamy na kogoś jeszcze? - rzucił gdy już wysiadł z pojazdu i kiwnął głową wszystkim na powitanie.
- Nie - odrzekł krótko barczysty Twi'lek - Jeden z mechaników zrejterował, skurwiel, urwę mu jaja jak tylko wrócimy, więc niech ci nie przejdzie przez myśl uciec, bo kurwa tylko wasza dwójka została mi żeby naprawi tego rzęcha - dodał widocznie wkurwiony. Cóż, jedne ręce mniej do pracy... Lee w duchu podziękował sobie, że zabrał Flipa i Flapa. Wzruszył ramionami i zaczął przenosić swój sprzęt do pojazdu Abuma. Po kilku minutach uporał się z zdaniem, zaparkował swój wiekowy śmigacz przy rumowisku i narzucił na niego beżową płachtę maskującą - ot dla zabezpieczenia. Na Tatooine nie brakowało amatorów cudzej własności, a śmigacz choć stary, jakąś wartość zawsze stanowił.
Abum spojrzał na chronometr i zaklął szpetnie:
- Dobra, kurwa, pakować się na pokład panienki! Mamy opóźnienie a kawał drogi przed nami!
- Rogue Rushi
- Gracz
- Posty: 43
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25
Świadoma, że gangsterzy nie są ani jedynym, ani najgorszym z niebezpieczeństw czyhających na Tattooine, Rogue zdecydowała się zabrać ze sobą obydwie spluwy. Przy czym tą mniejszą (a zarazem potężniejszą) trzymała dobrze ukrytą w tajnej kaburze na wewnętrznej stronie jej kamizelki. Na widoku miała tylko umocowaną na udzie kaburę na blaster i samą broń wewnątrz.
Oczywiście, o swojej drugiej broni nikogo nie informowała, bo i po co. Nikt nie musi wiedzieć.
Siedziała z tyłu śmigacza z papierosem tlącym się między wargami, oglądając mijane krajobrazy. Na przykład piasek... I więcej piasku... I jeszcze trochę piasku...
- Mam nadzieję, że ostatecznie obejdzie się bez strzelania. Mam złe przeczucia. - Rogue mruknęła pod nosem. A to zwykle nie jest dobry znak. Przeczucia Rogue rzadko się mylą.
Kiedy byli zebrani z grupą Jabby, Rogue zeskoczyła ze śmigacza i spojrzała ma pracodawców, po czym zabrała swoje rzeczy ze śmigacza.
Oczywiście, o swojej drugiej broni nikogo nie informowała, bo i po co. Nikt nie musi wiedzieć.
Siedziała z tyłu śmigacza z papierosem tlącym się między wargami, oglądając mijane krajobrazy. Na przykład piasek... I więcej piasku... I jeszcze trochę piasku...
- Mam nadzieję, że ostatecznie obejdzie się bez strzelania. Mam złe przeczucia. - Rogue mruknęła pod nosem. A to zwykle nie jest dobry znak. Przeczucia Rogue rzadko się mylą.
Kiedy byli zebrani z grupą Jabby, Rogue zeskoczyła ze śmigacza i spojrzała ma pracodawców, po czym zabrała swoje rzeczy ze śmigacza.
- Miya Kamari
- Gracz
- Posty: 48
- Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
- Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
- Kontakt:
Miya podróżowała do punktu zbiorczego również na tyłach pojazdu, chcąc mieć dobry obraz na sytuację i ewentualnie dobry punkt do strzału, tak w razie zasadzki. Na miejsce dotarli jednak bez problemów, a przywitał ich oczywiście niezbyt miły twi'lek. Ona robiła tu tylko za spluwę do wynajęcia, nie odzywała się więc niepotrzebnie. Sprawnie przejrzała wyposażenie które mieli wszyscy przy sobie, chcąc w razie czego wiedzieć, z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Na razie wyglądało to rzeczywiście, jak zwykła rutynowa naprawa złomu na pustyni. Chociaż nie zdarzyło jej się to od bardzo dawna, to miała nadzieję, że nie będzie zmuszona użyć miecza aby wyjść z opresji...bo wtedy musiałaby wszystkich zabić, tak jak kiedyś. Musiała to za wszelką cenę ukrywać, a każdy świadek był potencjalnym kapusiem. W końcu nagrody oferowane za takich jak ona były kosmiczne, więc mało kto się im opierał.
Nie przeszkadzało jej również wulgarne zwracanie się Abuma, dopóki nie kierował tych słów bezpośrednio do niej samej. Nie lubiła kiedy ktoś jej nie szanował, nawet huttowie to wiedzieli, chociaż z wiadomych względów im pozwalała na trochę więcej. Nie przytaknęła, po prostu zapakowała się na transport i zajęła miejsce ponownie z tyłu pojazdu, aby mieć dobrą widoczność na ewentualne zasadzki pustynnych ludzi. W końcu jako snajper miała pierwszeństwo w tego typu wymianie ognia. Przygotowała lornetkę aby wypatrzeć ich, zanim oni zrobią to pierwsi.
Nie przeszkadzało jej również wulgarne zwracanie się Abuma, dopóki nie kierował tych słów bezpośrednio do niej samej. Nie lubiła kiedy ktoś jej nie szanował, nawet huttowie to wiedzieli, chociaż z wiadomych względów im pozwalała na trochę więcej. Nie przytaknęła, po prostu zapakowała się na transport i zajęła miejsce ponownie z tyłu pojazdu, aby mieć dobrą widoczność na ewentualne zasadzki pustynnych ludzi. W końcu jako snajper miała pierwszeństwo w tego typu wymianie ognia. Przygotowała lornetkę aby wypatrzeć ich, zanim oni zrobią to pierwsi.
Lee był trochę zdziwiony. Poprzedniego wieczora dziewczynom nie zamykały się jadaczki. Dziś obie milczały jak grób. Nie jaki wpływ na to mogła mieć późna pora, a może tak mocno skupiały się na zadaniu? Hm... Nie było sensu drążyć tematu. Mechanik nie należał do zbyt rozmownych typów, więc nim wyruszyli w drogę, też już więcej się nie odezwał. Skończył przepakowywać swoje graty na pokład ciężarówki repulsorowej A-A5, którą mieli dotrzeć na miejsce naprawy. Pojazd był dosyć popularny wszędzie tam, gdzie warunki były ciężkie - czyli często widywało się go na Tatooine. Może nie był zbyt wygodny, ale całkiem nieźle opancerzony jak na ciężarówkę a i miejsca i ładowności zapewniał aż nadto. Wszyscy pasażerowie mieli dla siebie sporo miejsca, sprzęt czyli głównie narzędzia i broń zajmowały sporą część ładowni. Za sterami siedział Abum w towarzystwie zabraka, którego wzrok tym razem był trzeźwy, nie nosząc znamion zażycia przyprawy. Podróżowali przez mrok pustyni z każdą chwilą oddalając się od Mos Eisley. A-A5 daleko było do osiągów cywilnych śmigaczy, ale i tak poruszali się z prędkością ponad 100 km/h.
Łysy mechanik trzymając się poręczy zbliżył się do kierowcy. Nachylił się lekko i zapytał głośno, aby jego głos przebił się przez dźwięk pracującego silnika:
- Jak już ruszyliśmy, to chyba możesz powiedzieć co tak na prawdę mamy uruchomić na pustyni? - rzekł do Twi'lek'a. Ten nie odrywając oczu od drogi odkrzyknął:
- Ty i ta siksa macie uruchomić piaskoczołg - dobiegło uszu Lee. No, no, no... To Ci dopiero. Piaskoczołgi były częstym widokiem na Tatooine, głównie dlatego, że Jawowie wykorzystywali je do przemierzania powierzchni planety w poszukiwaniu złomu i droidów. No i swoje też kosztowały. Nic dziwnego, że zainteresował się nim Jabba. Zakładając, że uda się go uruchomić i sprowadzić w regiony bardziej cywilizowane, do zarobienia było od kilku do kilkudziesięciu tysięcy kredytów.
- Wiadomo z czym jest problem? - zapytał chcąc uzyskać więcej informacji.
- Nie wiem, kurwa, nie jestem specjalistą - odkrzyknął Abum nie kryjąc irytacji - za kilka godzin będziemy na miejscu to się, kurwa sam przekonasz, jesteś przecież pierdolonym mechanikiem, tak? - Lee nie oponował. Widać było, że niczego więcej się nie dowie, więc po prostu zajął jeden z wolnych foteli i zaczął zastanawiać się z czym przyjdzie im się mierzyć. Rzucił ukradkowe spojrzenie na Miyę. Czy mu się wydawało czy siedziała tam jakaś spięta? Może to u niej normalne, że tak znosi zlecenia? Nie znał jej za dobrze więc nie był w stanie w pełni tego ocenić.
Łysy mechanik trzymając się poręczy zbliżył się do kierowcy. Nachylił się lekko i zapytał głośno, aby jego głos przebił się przez dźwięk pracującego silnika:
- Jak już ruszyliśmy, to chyba możesz powiedzieć co tak na prawdę mamy uruchomić na pustyni? - rzekł do Twi'lek'a. Ten nie odrywając oczu od drogi odkrzyknął:
- Ty i ta siksa macie uruchomić piaskoczołg - dobiegło uszu Lee. No, no, no... To Ci dopiero. Piaskoczołgi były częstym widokiem na Tatooine, głównie dlatego, że Jawowie wykorzystywali je do przemierzania powierzchni planety w poszukiwaniu złomu i droidów. No i swoje też kosztowały. Nic dziwnego, że zainteresował się nim Jabba. Zakładając, że uda się go uruchomić i sprowadzić w regiony bardziej cywilizowane, do zarobienia było od kilku do kilkudziesięciu tysięcy kredytów.
- Wiadomo z czym jest problem? - zapytał chcąc uzyskać więcej informacji.
- Nie wiem, kurwa, nie jestem specjalistą - odkrzyknął Abum nie kryjąc irytacji - za kilka godzin będziemy na miejscu to się, kurwa sam przekonasz, jesteś przecież pierdolonym mechanikiem, tak? - Lee nie oponował. Widać było, że niczego więcej się nie dowie, więc po prostu zajął jeden z wolnych foteli i zaczął zastanawiać się z czym przyjdzie im się mierzyć. Rzucił ukradkowe spojrzenie na Miyę. Czy mu się wydawało czy siedziała tam jakaś spięta? Może to u niej normalne, że tak znosi zlecenia? Nie znał jej za dobrze więc nie był w stanie w pełni tego ocenić.
- Miya Kamari
- Gracz
- Posty: 48
- Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
- Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
- Kontakt:
Podróż przebiegała raczej spokojnie do tej pory, nie licząc jakby awanturującej się grupy z przodu. Nie za wiele ją to interesowało, ona miała za zadanie osłaniać ich przed zagrożeniami, a potem odebrać zapłatę, dlatego też była skupiona na obserwacji. W końcu jednak zauważyła spojrzenie Lee i przez kilka sekund również wlepiła w niego wzrok, jak gdyby czekając na to, kto pierwszy zacznie rozmowę. Widząc, że on nie ma tego zamiaru zrobić, zagaiła.
- Wszystko w porządku? Wydajesz się być czymś nakręcony. Chyba, że to ja mam coś na twarzy. - uśmiechnęła się lekko i jakby nigdy nic, dalej obserwowała drogę na wprost przez lornetkę, szczególnie wzniesienia.
- Wszystko w porządku? Wydajesz się być czymś nakręcony. Chyba, że to ja mam coś na twarzy. - uśmiechnęła się lekko i jakby nigdy nic, dalej obserwowała drogę na wprost przez lornetkę, szczególnie wzniesienia.
Dlaczego ona zawsze wyczuje kiedy na nią zerkam? - pomyślał lekko speszony Lee i natychmiast oderwał spojrzenie od młodej kobiety. Lekki rumieniec wypłyną na te części jego twarzy, które nie były osłonięte gęstym zarostem. Rad był, że w pojeździe światła były przyciemnione do minimum, więc nikt nie powinien dojrzeć jego facjaty.
- Z twoją twarzą wszystko w porządku - wybąkał - tak, wszystko w porządku - powiedział raz jeszcze. Grawiciężarówka przemykała przez Morze Wydm wzbijając tuman kurzu unoszący się jeszcze długo za nimi. Miya obserwowała wydmy szukając zagrożenia. Lee specjalistą nie był, ale z tego co słyszał, wynikało, że ludzie pustyni nie atakowali w nocy. No i nie koniecznie na w miarę otwartym terenie. Jednakże, zagrożenia na Tatooine to nie tylko jeźdźcy tusken, więc zdwojona uwaga była wskazana o każdej porze dnia czy nocy.
- Po prostu dobrze wiedzieć, że masz na wszystko oko - rzucił jeszcze do dziewczyny i obejrzał się na pozostałych członków ekipy. Człowiek, który bezpośrednio podlegał Abumowi, siedział najbliżej sterówki, zaraz za pilotem i asystującym mu zabrakiem. Drugi z najemników siedział spokojnie na swoim miejscu trzymając swój karabin blasterowy w pogotowiu. Ohan'Lebac - dziewczyna, którą kojarzył z widzenia, jak i teraz z imienia, które właśnie sobie przypomniał, jak gdyby nigdy nic, drzemała na swoim miejscu. Jej głowoogony podskakiwały delikatnie, od czasu do czasu, gdy ciężarówką zarzuciło. A Rouge? Rouge po prostu siedziała - w nikłym świetle widział zarys jej twarzy i nic poza tym.
Ciszę przerwał głos ze sterówki:
- Za godzinę wjedziemy na tereny tuskenów, a za dwie zacznie świtać. Zacznie się też górzysty teren więc będziemy musieli zwolnić. Pierdoleni Ludzie Pustyni lubią atakować o poranku, więc, kurwa, bądźcie gotowi na wszystko! - krzyknął do nich Abum.
- Z twoją twarzą wszystko w porządku - wybąkał - tak, wszystko w porządku - powiedział raz jeszcze. Grawiciężarówka przemykała przez Morze Wydm wzbijając tuman kurzu unoszący się jeszcze długo za nimi. Miya obserwowała wydmy szukając zagrożenia. Lee specjalistą nie był, ale z tego co słyszał, wynikało, że ludzie pustyni nie atakowali w nocy. No i nie koniecznie na w miarę otwartym terenie. Jednakże, zagrożenia na Tatooine to nie tylko jeźdźcy tusken, więc zdwojona uwaga była wskazana o każdej porze dnia czy nocy.
- Po prostu dobrze wiedzieć, że masz na wszystko oko - rzucił jeszcze do dziewczyny i obejrzał się na pozostałych członków ekipy. Człowiek, który bezpośrednio podlegał Abumowi, siedział najbliżej sterówki, zaraz za pilotem i asystującym mu zabrakiem. Drugi z najemników siedział spokojnie na swoim miejscu trzymając swój karabin blasterowy w pogotowiu. Ohan'Lebac - dziewczyna, którą kojarzył z widzenia, jak i teraz z imienia, które właśnie sobie przypomniał, jak gdyby nigdy nic, drzemała na swoim miejscu. Jej głowoogony podskakiwały delikatnie, od czasu do czasu, gdy ciężarówką zarzuciło. A Rouge? Rouge po prostu siedziała - w nikłym świetle widział zarys jej twarzy i nic poza tym.
Ciszę przerwał głos ze sterówki:
- Za godzinę wjedziemy na tereny tuskenów, a za dwie zacznie świtać. Zacznie się też górzysty teren więc będziemy musieli zwolnić. Pierdoleni Ludzie Pustyni lubią atakować o poranku, więc, kurwa, bądźcie gotowi na wszystko! - krzyknął do nich Abum.
- Rogue Rushi
- Gracz
- Posty: 43
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25
- Wiesz, możesz po prostu zaprosić ją na randkę po robocie. Nie obrazi się. Najwyżej odmówi. Najgorsze, co się może stać, to że nic się nie zmieni. - Stwierdziła Rogue, słysząc wymianę zdań pomiędzy Lee a Miyą. Kompletnie jej nie przeszkadzało, że Miya to słyszy.
- Nie masz nic do stracenia, Lee. - Dodała, po czym wyrzuciła resztkę papierosa na piach za nimi. Słysząc, że w ciągu godziny mają się znaleźć na terenach Tuskenów, Rogue podkuliła nogi i usiadła blisko podłoża, tak by obramowanie pojazdu zasłaniało ją przed widokiem z zewnątrz.
A że do ziemi Tuskenów jeszcze daleko? Cholera wie, jak daleko się zapuszczają. Rogue zawsze woli stawiać na przesadną ostrożność zamiast niewystarczającej. Położyła dłoń na blasterze w kaburze na nodze i odetchnęła cicho. Skoncentrowała się na słuchaniu swojej intuicji. Obecnie wygląda tylko lekko głową, żeby mieć oko na okolicę, ale pilnuje żeby być małym celem.
- Nie masz nic do stracenia, Lee. - Dodała, po czym wyrzuciła resztkę papierosa na piach za nimi. Słysząc, że w ciągu godziny mają się znaleźć na terenach Tuskenów, Rogue podkuliła nogi i usiadła blisko podłoża, tak by obramowanie pojazdu zasłaniało ją przed widokiem z zewnątrz.
A że do ziemi Tuskenów jeszcze daleko? Cholera wie, jak daleko się zapuszczają. Rogue zawsze woli stawiać na przesadną ostrożność zamiast niewystarczającej. Położyła dłoń na blasterze w kaburze na nodze i odetchnęła cicho. Skoncentrowała się na słuchaniu swojej intuicji. Obecnie wygląda tylko lekko głową, żeby mieć oko na okolicę, ale pilnuje żeby być małym celem.
Lee rozdziawił gębę zaskoczony. Rad był, że przedział pasażersko-ładunkowy jest przyciemniony, więc raczej nikt nie dostrzegł jego głupiego wyrazu twarzy. Przecież on wcale nie chciał... a może chciał? Nie był pewny i wcale mu się nie podobało. Pokręcił głową, odrzucając nie pożądane myśli. Byli na środku pustyni, zbliżali się do terenów opanowanych przez jeźdźców tusken, a za kilka godzin będzie się mierzył z naprawą piaskoczołgu. Czas było się skupić a nie myśleć o dupach. A w zasadzie jednej, błękitnej dupie. Odchrząknął więc tylko, co brzmiało mniej więcej: "nie wiem o czym mówisz" i nie podjął tematu. Pozostali pasażerowie nie oponowali tym razem, a grawi ciężarówka pochłaniała kolejne kilometry.
- Miya Kamari
- Gracz
- Posty: 48
- Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
- Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
- Kontakt:
- A po jaką cholerę ja tu jestem? Żeby sączyć drinki, kurwa? - rzuciła jakby zirytowana na przód pojazdu, ale w rzeczywistości po prostu stwierdziła, że przyda się podregulować trochę twi'leka, bo za dużo sobie pozwalał, wewnątrz zachowywała spokój. Na coś to całe szkolenie rodziców się przydało, niełatwo było ją zirytować czy wytrącić z równowagi.
Słysząc przemyślenia Rogue, niewytrzymała i roześmiała się, szybko powstrzymując się dłonią. Nie wyobrażała sobie związku z Lee, a tak naprawdę nie chodziło o niego, ale o każdego innego. To kim biła, co robiła i jej przeszłość, nikomu nie pozwoliłaby na związek z nią, nie chciała nikogo narażać na ewentualne konsekwencje. Oczywiście nie wykluczała jednej randki i szybkiego numerku, ale na stałe związki nie było miejsca. Był to jej wybór, ale niełatwy. Po za tym, sama przed sobą musiała się przyznać, że za Rogue też się oglądała kiedy ostatnio się spotkali - marzyć nikt nie zabroni.
- Wybacz, nie chodzi o ciebie. Po prostu w tej branży...lepiej nie mieć bliskich na których ci zależy. - odpowiedziała mu półprawdą, ale tyle w zupełności musiało mu wystarczyć. - Ale jak chcesz mi postawić drinka po robocie, to chętnie skorzystam. - trochę beznamiętnie tym razem, ponieważ dalej skupiała się na zwiadzie.
Słysząc przemyślenia Rogue, niewytrzymała i roześmiała się, szybko powstrzymując się dłonią. Nie wyobrażała sobie związku z Lee, a tak naprawdę nie chodziło o niego, ale o każdego innego. To kim biła, co robiła i jej przeszłość, nikomu nie pozwoliłaby na związek z nią, nie chciała nikogo narażać na ewentualne konsekwencje. Oczywiście nie wykluczała jednej randki i szybkiego numerku, ale na stałe związki nie było miejsca. Był to jej wybór, ale niełatwy. Po za tym, sama przed sobą musiała się przyznać, że za Rogue też się oglądała kiedy ostatnio się spotkali - marzyć nikt nie zabroni.
- Wybacz, nie chodzi o ciebie. Po prostu w tej branży...lepiej nie mieć bliskich na których ci zależy. - odpowiedziała mu półprawdą, ale tyle w zupełności musiało mu wystarczyć. - Ale jak chcesz mi postawić drinka po robocie, to chętnie skorzystam. - trochę beznamiętnie tym razem, ponieważ dalej skupiała się na zwiadzie.
- Rogue Rushi
- Gracz
- Posty: 43
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25
- Hmm? Jak nie wierzysz w miłość, to jaki jest sens życia? Po co to wszystko? Bo chyba nie jesteś z tych, co strzelają dla sportu, Miya. Więc robisz to, co robisz dla kredytów, tak jak ja. Nie widzisz gdzieś w oddali celu? Kwoty przy której będzie można odłożyć blaster, zamieszkać gdzieś, przestać oglądać się przez ramię? Zakochać się, zasypiać się i budzić co noc obok tej samej osoby? Moim zdaniem to nie jest nic z czego należy drwić.
Rogue wyjęła nowego papierosa i przysunęła otwartą paczkę do pozostałej dwójki.
- Mówisz, że "w tej branży nie warto mieć bliskich". Kłóciłabym się. Świadomość, że ktoś na Ciebie czeka jest bardzo motywująca. Nawet jeśli to jedynie loth-kot.... ...Tak, jestem niepoprawną romantyczką.
Zapaliła papierosa i puściła oko do Lee. Po chwili namysłu, wróciła wzrokiem do Miyi i przemówiła odrobinę poważniej.
- Nie wiem jak z Chissami, ale ludzie to stworzenia stadne i socjalne. Poczucie przynależności i budowanie więzi z innymi są dla nas niemal równie ważne, co woda i oddychanie. Mam rację, czy nie mam, Lee?
Rogue wyjęła nowego papierosa i przysunęła otwartą paczkę do pozostałej dwójki.
- Mówisz, że "w tej branży nie warto mieć bliskich". Kłóciłabym się. Świadomość, że ktoś na Ciebie czeka jest bardzo motywująca. Nawet jeśli to jedynie loth-kot.... ...Tak, jestem niepoprawną romantyczką.
Zapaliła papierosa i puściła oko do Lee. Po chwili namysłu, wróciła wzrokiem do Miyi i przemówiła odrobinę poważniej.
- Nie wiem jak z Chissami, ale ludzie to stworzenia stadne i socjalne. Poczucie przynależności i budowanie więzi z innymi są dla nas niemal równie ważne, co woda i oddychanie. Mam rację, czy nie mam, Lee?
Lee po raz kolejny podziękował w duchu za to, że tak tu ciemno. Znów mało kto dostrzec mógł więc jego rozszerzone w zdumieniu oczy. Nie przypuszczał, że od jednego ukradkowego spojrzenia zacznie się tak poważna dyskusja. Miya postawiła sprawę jasno. Lee mógł odpuścić sobie jakiekolwiek plany co do Chissanki - dzięki Rouge dowiedział się co to za niebieskoskóra rasa. Wydawało się, że to przypadkowe spotkanie w kantynie sprowadzi się jedynie do wspólnego zlecenia. A tu proszę, dziewczyny już wysnuły przypuszczenia i dalekosiężne plany. Mechanik spojrzał raz jeszcze na obserwującą mijane przez grawiciężarówkę otoczenie Chissankę i doszedł do pewnych wniosków. Tak, była ładna, pociągająca i na swój sposób urocza. Ale była też najemniczką, zaprawioną w bojach, ciągle w ruchu. A on? On lubił spokój, lubił ten zakurzony, pustynny świat, lubił naprawiać statki. Był prostym facetem, ze zdecydowanie innym niż Miya charakterem. Już otwierał usta żeby powiedzieć, że chyba ktoś zrozumiał na opak jego intencje, gdy kabiny dobiegł ich krzyk Abuma:
- Wjeżdżamy na terytoria tych dzikusów, więc kurwa, kończcie to pierdolenie i zdwoić uwagę! - twi'lek jak zwykle wykazał się taktem i górnolotnym słownictwem. Pokiwał tylko głową i rzucił do Rouge:
- Wrócimy jeszcze do tego tematu - mruknął zapisując w pamięci aby to sprawy zdecydowanie nie wracać. Nie specjalnie szło mu rozmawianie o uczuciach, więc wolał pominąć wyrażanie swojego zdania na takie tematy. Dlatego właśnie wolał maszyny. Tam nie było uczuć.
Grawiciężarówka zwolniła znaczącą. Wcześniej grzali przez pustynię z prędkością ponad stu kilometrów na godzinę, teraz za to, nie więcej niż trzydzieści. A wszystko to przez zmianę krajobrazu - choć nadal słabo widoczne, otoczyły ich kaniony, które zastąpiły morze wydm. Zaczęli teraz kluczyć między głazami większymi i mniejszymi, raz przelatując nad nimi, raz zmuszeni do objeżdżania ich. Doskonałe miejsce na pułapkę - pomyślał cierpko Lee... dokładnie w momencie gdy ze sterówki usłyszeli wiązankę przekleństw a pojazdem szarpnęło gwałtownie. Ciężarówka zatrzymała się nagle - dalszą drogę tarasowała pokaźna góra gruzu i głazów. Wyglądało to jakby niedawno zarwała się jedna ze ścian kanionu.
- Jakieś, kurwa, sugestie? - zapytał Abum wyświetlając mapę okolicy. Trasa ich przejazdu była zablokowana przez górę kamieni. Dostępne były jeszcze dwie trasy - dłuższa, która wymagała powrotu na pustynie, objazd kanionu wokół i atak od drugiej strony. Krótsza opcja za to, wymagała przejazdu centralnie przez terytorium tuskenów gdzie ryzyko ich napotkania wzrastało dramatycznie.
- Wjeżdżamy na terytoria tych dzikusów, więc kurwa, kończcie to pierdolenie i zdwoić uwagę! - twi'lek jak zwykle wykazał się taktem i górnolotnym słownictwem. Pokiwał tylko głową i rzucił do Rouge:
- Wrócimy jeszcze do tego tematu - mruknął zapisując w pamięci aby to sprawy zdecydowanie nie wracać. Nie specjalnie szło mu rozmawianie o uczuciach, więc wolał pominąć wyrażanie swojego zdania na takie tematy. Dlatego właśnie wolał maszyny. Tam nie było uczuć.
Grawiciężarówka zwolniła znaczącą. Wcześniej grzali przez pustynię z prędkością ponad stu kilometrów na godzinę, teraz za to, nie więcej niż trzydzieści. A wszystko to przez zmianę krajobrazu - choć nadal słabo widoczne, otoczyły ich kaniony, które zastąpiły morze wydm. Zaczęli teraz kluczyć między głazami większymi i mniejszymi, raz przelatując nad nimi, raz zmuszeni do objeżdżania ich. Doskonałe miejsce na pułapkę - pomyślał cierpko Lee... dokładnie w momencie gdy ze sterówki usłyszeli wiązankę przekleństw a pojazdem szarpnęło gwałtownie. Ciężarówka zatrzymała się nagle - dalszą drogę tarasowała pokaźna góra gruzu i głazów. Wyglądało to jakby niedawno zarwała się jedna ze ścian kanionu.
- Jakieś, kurwa, sugestie? - zapytał Abum wyświetlając mapę okolicy. Trasa ich przejazdu była zablokowana przez górę kamieni. Dostępne były jeszcze dwie trasy - dłuższa, która wymagała powrotu na pustynie, objazd kanionu wokół i atak od drugiej strony. Krótsza opcja za to, wymagała przejazdu centralnie przez terytorium tuskenów gdzie ryzyko ich napotkania wzrastało dramatycznie.
- Miya Kamari
- Gracz
- Posty: 48
- Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
- Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
- Kontakt:
- Gdybyś była mną, wiedziałabyś, że odłożenie blastera, zamieszkanie na farmie i założenie rodziny, wiązałoby się z narażeniem życia ich, narażenie się na ból utraty bliskich i faktu, że byłabym świadoma, iż mój wybór to spowodował. W ten sposób chronię życie osób, które mogłabym pokochać. Nie drwię z tego, ale w moim przypadku to tylko marzenie o którym mogę śnić. Nie sprawia mi przyjemności tego co robię, ale robię to aby być gotowa, być czujna i po to aby mieć za co żyć. Nie wykluczam jednak całkowicie obcowania z innymi, jeśli wiesz co mam na myśli. - zachichotała w ciemności, dając jednoznaczny sygnał o co jej chodziło. Każdy miał swoje potrzeby, ale dłuższa znajomość, uczucia czy rodzina to nie było to, co było jej przeznaczone. Utraciła rodziców, nie potrzebowała w życiu więcej takich sytuacji.
- Za lothkota szanuję, ale nie przyrównuj zwierzaka do nas. W sumie gdybym miała statek, to może też bym zwierzaka sobie zafundowała, ale jestem tak często w drodze, że nie miałabym jak go ze sobą zabierać.
Kiedy ciężarówka zwolniła, Miya przygotowała broń, jak gdyby szykowała się do walki, ale po prostu była przygotowana. Na informację z przodu szybko zareagowała.
- Jedźmy na około. Stracimy mechaników i będzie po zawodach, Jabba nie będzie zadowolony z zawalonego zlecenia, trochę więcej czasu niewiele mu zrobi różnicy. - rzuciła do przodu.
- Za lothkota szanuję, ale nie przyrównuj zwierzaka do nas. W sumie gdybym miała statek, to może też bym zwierzaka sobie zafundowała, ale jestem tak często w drodze, że nie miałabym jak go ze sobą zabierać.
Kiedy ciężarówka zwolniła, Miya przygotowała broń, jak gdyby szykowała się do walki, ale po prostu była przygotowana. Na informację z przodu szybko zareagowała.
- Jedźmy na około. Stracimy mechaników i będzie po zawodach, Jabba nie będzie zadowolony z zawalonego zlecenia, trochę więcej czasu niewiele mu zrobi różnicy. - rzuciła do przodu.
- Rogue Rushi
- Gracz
- Posty: 43
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25
Rogue popatrzyła dłużej na Miyę, gdy ta przedstawiła swoją argumentację. Pozornie jej to nie ruszyło, ale rozumiała, o czym Kamari mówi. Inkwizycja Imperialna zabiła już jej rodzinę z - jak miała nadzieję - wyłączeniem jej młodszego braciszka. Nie, żeby byli jakoś szczególnie blisko.
Dustil zostawił ją przy pierwszej okazji. Może Imperium miało trochę racji w kwestii Jedi. Zdecydowanie mają zaszczepiony pragmatyzm. Przynajmniej tego Rogue mogła się od brata nauczyć.
- Mh. Pewnie masz rację. Sama nie wiem, czemu się tak rozgadałam na ten temat. To twoje życie, nie moja sprawa. Wybacz. - Rogue pochyliła głowę w geście przeprosin. Nie, żeby żałowała swoich słów, po prostu uznała, że obydwie mają sekrety i niekoniecznie mają ochotę się spowiadać.
Słysząc dyskusję, Rogue również kiwnęła głową.
- Nie ma co ryzykować życiem dla góra kilku godzin różnicy. Zgadzam się z Miyą.
Dustil zostawił ją przy pierwszej okazji. Może Imperium miało trochę racji w kwestii Jedi. Zdecydowanie mają zaszczepiony pragmatyzm. Przynajmniej tego Rogue mogła się od brata nauczyć.
- Mh. Pewnie masz rację. Sama nie wiem, czemu się tak rozgadałam na ten temat. To twoje życie, nie moja sprawa. Wybacz. - Rogue pochyliła głowę w geście przeprosin. Nie, żeby żałowała swoich słów, po prostu uznała, że obydwie mają sekrety i niekoniecznie mają ochotę się spowiadać.
Słysząc dyskusję, Rogue również kiwnęła głową.
- Nie ma co ryzykować życiem dla góra kilku godzin różnicy. Zgadzam się z Miyą.
- Mistrz Gry
- Mistrz Gry
- Posty: 188
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59
-Czy tylko mnie dziwi fakt, że najwygodniejsza droga prowadząca do piaskoczołgu jest zablokowana?
Connor Sullivan przez całą drogę milczał jak grób, ale kiedy już się odzywał, jego zachrypnięty głos i sposób, w jaki wymawiał niektóre spółgłoski - jakby ktoś skrobał czymś po analogowej tablicy szkolnej - sprawiał wrażenie człowieka, który nie tylko ze śmiercią jest na ty, ale on sam jest kostuchą. Kolbę karabinu oparł o zgięcie łokcia i uniósł lufę w niebo i swoim jednym okiem lustrował okolicę jakby wypatrywał zasadzki. Przez kilka sekund wyglądał jakby wręcz oczekiwał, że w każdej chwili może na nich spaść lawina ognia, ale nic takiego się nie stało. Było w tym obrazku, mimo wszystko, coś rozczarowującego.
-Powinniśmy jechać przez terytorium Ludzi Pustyni - orzekł. - Dłuższa droga ma dwie wady. Po pierwsze: jest bardziej oczywista, więc idealna na zastawienie pułapki przez kogokolwiek, kto zawalił te skały, a po drugie stracimy więcej czasu i damy okazję tym, którzy pierwsi dotarli do celu na przygotowanie obrony przy piaskoczołgu.
Abum'Jevet prychnął - w założeniu - pogardliwie, ale jakoś mało było w tym pogardy, a dużo niepewności. Na moment spuścił swoją maskę bezczelnego, wulgarnego i nieustraszonego żołnierza Jabby i odsłonił swoje prawdziwe emocje. Na ułamek sekundy, ale było to wystarczająco długo, by każdy, kto go obserwował zauważył, iż twi'lek się waha, bowiem z jednej strony nie miał ochoty na siłowe przebijanie się przez sam środek terytorium tuskenów, a z drugiej słowa Sullivana brzmiały logicznie i wejście w pułapkę mogło skończyć się znacznie gorzej niż walka z dzikusami ujeżdżającymi banthy.
-A skąd wiesz, że nie jest to naturalne zawalisko? - wycedził przez zęby.
-Bo na klifach są ślady po ładunkach wybuchowych - odpowiedział Connor, po czym splunął na ziemię i wrócił do pojazdu zostawiając za sobą jedynie lodowatą ciszę.
Connor Sullivan przez całą drogę milczał jak grób, ale kiedy już się odzywał, jego zachrypnięty głos i sposób, w jaki wymawiał niektóre spółgłoski - jakby ktoś skrobał czymś po analogowej tablicy szkolnej - sprawiał wrażenie człowieka, który nie tylko ze śmiercią jest na ty, ale on sam jest kostuchą. Kolbę karabinu oparł o zgięcie łokcia i uniósł lufę w niebo i swoim jednym okiem lustrował okolicę jakby wypatrywał zasadzki. Przez kilka sekund wyglądał jakby wręcz oczekiwał, że w każdej chwili może na nich spaść lawina ognia, ale nic takiego się nie stało. Było w tym obrazku, mimo wszystko, coś rozczarowującego.
-Powinniśmy jechać przez terytorium Ludzi Pustyni - orzekł. - Dłuższa droga ma dwie wady. Po pierwsze: jest bardziej oczywista, więc idealna na zastawienie pułapki przez kogokolwiek, kto zawalił te skały, a po drugie stracimy więcej czasu i damy okazję tym, którzy pierwsi dotarli do celu na przygotowanie obrony przy piaskoczołgu.
Abum'Jevet prychnął - w założeniu - pogardliwie, ale jakoś mało było w tym pogardy, a dużo niepewności. Na moment spuścił swoją maskę bezczelnego, wulgarnego i nieustraszonego żołnierza Jabby i odsłonił swoje prawdziwe emocje. Na ułamek sekundy, ale było to wystarczająco długo, by każdy, kto go obserwował zauważył, iż twi'lek się waha, bowiem z jednej strony nie miał ochoty na siłowe przebijanie się przez sam środek terytorium tuskenów, a z drugiej słowa Sullivana brzmiały logicznie i wejście w pułapkę mogło skończyć się znacznie gorzej niż walka z dzikusami ujeżdżającymi banthy.
-A skąd wiesz, że nie jest to naturalne zawalisko? - wycedził przez zęby.
-Bo na klifach są ślady po ładunkach wybuchowych - odpowiedział Connor, po czym splunął na ziemię i wrócił do pojazdu zostawiając za sobą jedynie lodowatą ciszę.
- Rogue Rushi
- Gracz
- Posty: 43
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25
Rogue w milczeniu wysłuchała Sullivana, po czym spojrzała po klifach. Przez chwilę przyglądała się im, kiwając głową. Wreszcie przysiadła, opierając blaster o kolano.
- Tuskeni lubią zasadzki, ale ten, kto tą pułapkę zastawił, wiedział doskonale jaka będzie trasa podróży i co jest jej celem. Więc możliwe, że piaskoczołgu chce ktoś poza nami. Czy to Tuskeni? ...nie wiem. To mi nie wygląda na robotę Tuskenów. Ale Sullivan ma trochę racji. Jak mamy się przebijać, to lepiej przez dzikusów na banthach niż kogoś kto prawdopodobnie na nas czeka z karabinami i minami i potencjalnie wie o nas więcej, niż my o nim.
Rogue zawiesiła głos. W jej głowie było coś więcej, niż powiedziała na głos. Śmierdziało jej to wewnętrzną robotą. Mechanicy wycofujący się w ostatniej chwili? Ktoś ewidentnie znający ich trasę i cel, przygotowujący potencjalną zasadzkę? Jabba miał zdrajcę wśród swoich - tak jej nos podpowiadał. Może nawet zdrajca jest pośród nich? Rogue obiecała sobie, żeby mieć oko na swoich towarzyszy.
- Prawdopodobnie niezależnie od wybranej drogi, natkniemy się na opór. Po słusznych uwagach Sullivana, wolę ten opór który znamy.
- Tuskeni lubią zasadzki, ale ten, kto tą pułapkę zastawił, wiedział doskonale jaka będzie trasa podróży i co jest jej celem. Więc możliwe, że piaskoczołgu chce ktoś poza nami. Czy to Tuskeni? ...nie wiem. To mi nie wygląda na robotę Tuskenów. Ale Sullivan ma trochę racji. Jak mamy się przebijać, to lepiej przez dzikusów na banthach niż kogoś kto prawdopodobnie na nas czeka z karabinami i minami i potencjalnie wie o nas więcej, niż my o nim.
Rogue zawiesiła głos. W jej głowie było coś więcej, niż powiedziała na głos. Śmierdziało jej to wewnętrzną robotą. Mechanicy wycofujący się w ostatniej chwili? Ktoś ewidentnie znający ich trasę i cel, przygotowujący potencjalną zasadzkę? Jabba miał zdrajcę wśród swoich - tak jej nos podpowiadał. Może nawet zdrajca jest pośród nich? Rogue obiecała sobie, żeby mieć oko na swoich towarzyszy.
- Prawdopodobnie niezależnie od wybranej drogi, natkniemy się na opór. Po słusznych uwagach Sullivana, wolę ten opór który znamy.
Lee poruszył się niespokojnie. Ślady odkryte przez Sullivana nie napawały optymizmem. Konkurencja nie spała jak widać i ktoś już zmierzał do piaskoczołgu... lub już przy nim był. Przebijanie się przez terytorium Ludzi Pustyni było ostatnią rzeczą, którą chciałby zrobić, ale teraz wydawało się najrozsądniejszą opcją, przynajmniej w jego ocenie. Był mechanikiem więc w temacie taktyki walki musiał zdać się na pozostałych. Wzruszył ramionami i zawtórował Rouge:
- W innych okolicznościach przejazd przez tereny tuskenów nigdy by mi do łba nie przyszła, ale teraz wydaje się najrozsądniejszą opcją - mruknął. Abumowi jakby wróciła pewność siebie bo znów zaklął i zaczął wykręcać grawiciężarówką.
- Broń w pogotowiu, kurwa, bo może być gorąco - rzucił w ich kierunku gdy znów ruszyli, obierając kurs prosto w potencjalną pułapkę. Lee machinalnie wyciągnął blaster z kabury i sprawdził stan naładowania broni. Zamknął oczy i spróbował się odprężyć. Tylko spokój może ich uratować.
Do świtu nie pozostało już wiele czasu, ale przy odrobinie szczęścia, jeszcze pod osłoną zmroku może uda im się przelecieć większą część trasy. Siedzący na przeciwko niego najemnik majstrował coś przy granatach. Zdaje się, że miał zamiar użyć ich przy próbie pościgu. A tam dalej, w co trudno było uwierzyć, jak gdyby nigdy nic, Ohan spała w najlepsze, nieświadoma napiętej sytuacji i czającego się na nich zagrożenia. Lee zaśmiał się krótko, nerwowo. Jazda dopiero miała się zacząć.
- W innych okolicznościach przejazd przez tereny tuskenów nigdy by mi do łba nie przyszła, ale teraz wydaje się najrozsądniejszą opcją - mruknął. Abumowi jakby wróciła pewność siebie bo znów zaklął i zaczął wykręcać grawiciężarówką.
- Broń w pogotowiu, kurwa, bo może być gorąco - rzucił w ich kierunku gdy znów ruszyli, obierając kurs prosto w potencjalną pułapkę. Lee machinalnie wyciągnął blaster z kabury i sprawdził stan naładowania broni. Zamknął oczy i spróbował się odprężyć. Tylko spokój może ich uratować.
Do świtu nie pozostało już wiele czasu, ale przy odrobinie szczęścia, jeszcze pod osłoną zmroku może uda im się przelecieć większą część trasy. Siedzący na przeciwko niego najemnik majstrował coś przy granatach. Zdaje się, że miał zamiar użyć ich przy próbie pościgu. A tam dalej, w co trudno było uwierzyć, jak gdyby nigdy nic, Ohan spała w najlepsze, nieświadoma napiętej sytuacji i czającego się na nich zagrożenia. Lee zaśmiał się krótko, nerwowo. Jazda dopiero miała się zacząć.
- Miya Kamari
- Gracz
- Posty: 48
- Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
- Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
- Kontakt:
Miya odezwała się jako ostatnia, jak gdyby kończąc całą wymianę zdań. Ściągnęła z pleców karabin i położyła go na kolanach, sprawdzając stan naładowania, nastawioną moc i obecność wszystkich części, szczególnie zwracając uwagę na dwa wąskie ale długie cylindry podczepione pod lufą. Były jednolite, przypominające bardziej kondensatory lub komory plazmowe.
- A miało być tym razem spokojnie. - wyciągnęła również blaster który nosiła przy pasie, dokonując szybkich oględzin. Stwierdzając, że wszystko jest w porządku, schowała go z powrotem, jednak karabin chwyciła pewnie oburącz, widocznie przygotowana do akcji. Drogą Jedi nie było zabijanie niewinnych istot, nie tego uczyli jej rodzice. Z drugiej strony jednak, ich już nie było, a ktokolwiek otwierał do niej ogień...powiedzmy, że nie pozwala strzelać w swoją stronę nikomu, a każdy kto to robi, nie jest niewinny.
- W razie czego, nie zwracajcie na mnie uwagi, poradzę sobie. Jak widzicie specjalizuje się raczej w broni snajperskiej, więc będę trzymać się z tyłu. - sama nie była pewna co to zdanie miało za zadanie. Odsunąć od siebie innych, aby w razie czego nie zauważyli jej "ponadprzeciętnych" zdolności, czy raczej mieć ich na widelcu do odstrzału, gdyby do tego doszło.
- A miało być tym razem spokojnie. - wyciągnęła również blaster który nosiła przy pasie, dokonując szybkich oględzin. Stwierdzając, że wszystko jest w porządku, schowała go z powrotem, jednak karabin chwyciła pewnie oburącz, widocznie przygotowana do akcji. Drogą Jedi nie było zabijanie niewinnych istot, nie tego uczyli jej rodzice. Z drugiej strony jednak, ich już nie było, a ktokolwiek otwierał do niej ogień...powiedzmy, że nie pozwala strzelać w swoją stronę nikomu, a każdy kto to robi, nie jest niewinny.
- W razie czego, nie zwracajcie na mnie uwagi, poradzę sobie. Jak widzicie specjalizuje się raczej w broni snajperskiej, więc będę trzymać się z tyłu. - sama nie była pewna co to zdanie miało za zadanie. Odsunąć od siebie innych, aby w razie czego nie zauważyli jej "ponadprzeciętnych" zdolności, czy raczej mieć ich na widelcu do odstrzału, gdyby do tego doszło.
Lee nie odzywał się więcej. Sprawdził jeszcze raz swój pistolet blasterowy i zaczął gapić się w przestrzeń. Gdzieś tam, z tyłu głowy zaczął pojawiać się stres. Tętno przyspieszyło, serce pompowało krew zdecydowanie szybciej niż zwykle. Świadomość, że ktoś czyha na nich nie była pocieszającą myślą. Niestety, to zlecenie to nie będzie spacerek. Niby człowiek wiedział, ale jednak się trochę łudził.
Gwariciężarówka prowadzona przez Abuma wracała tą samą drogą, którą tu przybyli, a świt zbliżał się nieubłaganie. Jechali tak w milczeniu i napięciu, na atak, który mógł nadejść w każdej chwili. Miarowy warkot silnika wypełniał kabinę i część ładunkową pojazdu. Do czasu aż spadł na nich pierwszy blasterowy promień.
- Kurwa jego mać! - wrzasnął Twi'lek z kabiny i szarpnął gwałtownie kierownicą. Ciężarówką szarpnęło mocno i Lee rad był, że w porę złapał się podłokietnika. O mniejszym szczęściu mogła mówić Ohan, która miała zdecydowanie gwałtowną pobudkę. Młoda mechanik wyleciała ze swojego fotela i tylko dzięki łysemu, nie rozbiła swojej słodkiej buźki o przeciwległą ścianę. Lee złapał ją w porę drugą ręką i posadził na fotelu obok siebie.
- Sooo ziieeeeeeee zieeeejee...?! - wybełkotała dziewczyna, a ciężarówką znów szarpnęło - o poszycie znów zadzwoniła blasterowa wiązka, która po rykoszecie rozbiła się na wszechobecnych głazach.
Okolica jaśniała, Abum klął płynnie szarpiąc kierownicą, a Sullivan ryknął tylko:
- Gazu! Tutaj nie możemy z nimi walczyć! - i miał rację. Okolica dawała Tuskenom przewagę - zakładając, że to oni a nie ich tajemniczy oponenci. Szczęście w nieszczęściu, że lecieli A-A5 - pojazdem o stosunkowo grubym poszyciu, co dawało im niezłą ochronę przed bronią ręczną. Jeśli tylko znajdą się na bardziej otwartym terenie, będą mogli podjąć walkę.
Gwariciężarówka prowadzona przez Abuma wracała tą samą drogą, którą tu przybyli, a świt zbliżał się nieubłaganie. Jechali tak w milczeniu i napięciu, na atak, który mógł nadejść w każdej chwili. Miarowy warkot silnika wypełniał kabinę i część ładunkową pojazdu. Do czasu aż spadł na nich pierwszy blasterowy promień.
- Kurwa jego mać! - wrzasnął Twi'lek z kabiny i szarpnął gwałtownie kierownicą. Ciężarówką szarpnęło mocno i Lee rad był, że w porę złapał się podłokietnika. O mniejszym szczęściu mogła mówić Ohan, która miała zdecydowanie gwałtowną pobudkę. Młoda mechanik wyleciała ze swojego fotela i tylko dzięki łysemu, nie rozbiła swojej słodkiej buźki o przeciwległą ścianę. Lee złapał ją w porę drugą ręką i posadził na fotelu obok siebie.
- Sooo ziieeeeeeee zieeeejee...?! - wybełkotała dziewczyna, a ciężarówką znów szarpnęło - o poszycie znów zadzwoniła blasterowa wiązka, która po rykoszecie rozbiła się na wszechobecnych głazach.
Okolica jaśniała, Abum klął płynnie szarpiąc kierownicą, a Sullivan ryknął tylko:
- Gazu! Tutaj nie możemy z nimi walczyć! - i miał rację. Okolica dawała Tuskenom przewagę - zakładając, że to oni a nie ich tajemniczy oponenci. Szczęście w nieszczęściu, że lecieli A-A5 - pojazdem o stosunkowo grubym poszyciu, co dawało im niezłą ochronę przed bronią ręczną. Jeśli tylko znajdą się na bardziej otwartym terenie, będą mogli podjąć walkę.
- Rogue Rushi
- Gracz
- Posty: 43
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25
Rogue odetchnęła głucho, uspokajając tętno. Nie ma co marnować amunicji. Na razie więc po prostu trzyma się mocno krawędzi pojazdu, w drugiej ręce ściskając blaster. Mijając uzbrojonych w karabiny Tuskenów, Rogue szybko przesunęła po nich spojrzeniem, licząc ich. W zasięgu wzroku naliczyła pięciu.
- Pięciu na widoku. Przynajmniej dwóch więcej będzie się chować za wydmami z czymś na dalszy zasięg.
Rogue podzieliła się informacją z drużyną... Po czym poczuła to charakterystyczne mrowienie z tyłu głowy. To przeczucie, że musi coś zrobić i to natychmiast!
Unik.
Rogue bez ostrzeżenia gwałtownie szarpnęła całym ciałem w lewo. Mniej niż ułamek sekundy później, w miejsce gdzie przed chwilą była jej potylica przeleciał bolt z blastera. Nie miała jak go zobaczyć. Wygląda na to, że jej legendarna intuicja nie jest kompletną bzdurą.
- Poprawka, przynajmniej trzech za wydmami.
Skomentowała, patrząc na przypalenie w poszyciu, gdzie mogłaby teraz być jej głowa. Co ciekawe jednak, nadal nie celowała i nie pociągała spustu. Jakby nadal na coś czekała.
- Pięciu na widoku. Przynajmniej dwóch więcej będzie się chować za wydmami z czymś na dalszy zasięg.
Rogue podzieliła się informacją z drużyną... Po czym poczuła to charakterystyczne mrowienie z tyłu głowy. To przeczucie, że musi coś zrobić i to natychmiast!
Unik.
Rogue bez ostrzeżenia gwałtownie szarpnęła całym ciałem w lewo. Mniej niż ułamek sekundy później, w miejsce gdzie przed chwilą była jej potylica przeleciał bolt z blastera. Nie miała jak go zobaczyć. Wygląda na to, że jej legendarna intuicja nie jest kompletną bzdurą.
- Poprawka, przynajmniej trzech za wydmami.
Skomentowała, patrząc na przypalenie w poszyciu, gdzie mogłaby teraz być jej głowa. Co ciekawe jednak, nadal nie celowała i nie pociągała spustu. Jakby nadal na coś czekała.