Hangman bynajmniej nie próżnował przez cały ten czas, który dał sobie Vremeni na zrobienie sprawunków. Podczas gdy niektóre płytki czarnego pancerza przechodziły na pokładzie Executionera regenerację przy pomocy specjalistycznej aparatury pod uważnym spojrzeniem astromecha, noszącego miano Hycel, kapitan jednostki wyruszył, ażeby uzupełnić poniesione na Naboo straty materiałowe: rozpoczął od nawiedzenia znanego sobie zbrojmistrza:
- ...termodetonator klasy B, granat odłamkowy, granat błyskowo - hukowy, 2 rakiety do wyrzutni RPS-6. To będzie jakieś - podliczył w pamięci, policzył sobie odpowiedni dodatek za robociznę, postukał chwile w klawiaturę i wyświetlił wcale nie mały rachunek, który metalowy łowca musiał uiścić, jeżeli chciał wejść w posiadanie wymienionych wcześniej "dodatków". Android zarejestrował wysokość kwoty spojrzeniem czerwonych fotoreceptorów, które, choć nie mogły okazywać żadnych emocji, wydawały się dość jasno informować o morderczych zapędach obsługiwanego tutaj klienta.
- A zniżka dla stałych klientów? - dobył się syntezowany głos z wokabulatora.
- A tak - odparł sprzedawca - zapomniałem...
- Łajno banthy, zawsze zapominasz i próbujesz orżnąć mnie na swoim towarze z lewego obiegu! - dla podkreślenia wagi swoich słów kupujący uderzył metalowa pięścią w blat. Nie na tyle mocno, żeby mebel uszkodzić, ale wystarczająco, żeby grzmotnięcie rozległo się po sklepie. Choć z boku sytuacja mogłaby się wydawać napięta, to w rzeczywistości ta wymiana "uprzejmości" była częścią swego rodzaju rytuału, który rusznikarz i łowca nagród podejmowali prawie przy każdych zakupach tego drugiego. Kończyło się to zazwyczaj ustaleniem kwoty, która czyniła jedną i drugą stronę umiarkowanie zadowoloną oraz utyskiwaniem rusznikarza, że przy tak parszywych klientach prędko zbankrutuje, choć inkasowana przez niego kwota wcale się do niskich nie zaliczała. Tak samo skończyło się i tym razem.
Po dokonanej transakcji android skontaktował się ze swoim pośrednikiem w Gildii Łowców Nagród; miał w końcu, przynajmniej na papierze, do odebrania jakieś dziesięć tysięcy kredytek, a dobrze by było przy okazji przyjąć i nowe zlecenie.
***
Boczny właz Executionera otworzył się, jak gdyby zachęcając Anzatę do przekroczenia progu. Kapitana jednak za nimi nie zastał. Mogło to oznaczać, że jego blada fizys została dodana do systemu okrętu jako ta, którą teoretycznie, w pewnych sprzyjających okolicznościach, można wpuścić. Oznaczało to też, że ktoś musiał sobie zadać ten minimalny trud, ażeby tą zmianę poczynić.
Tym, co zwróciło uwagę obcego na pokładzie, było oświetlenie. Normalnie na pokładzie lekkiego frachtowca panował lekki półmrok, teraz zaś było widno jak w dzień. Drzwi, prowadzącego do kokpitu jednostki, nie otwarły jednak przed dżentelmenem swych podwoi i wampirowi pozostało tylko podążyć dalej dobrze doświetlonym korytarzem. Daleko nie musiał iść.
Drzwi do zbrojowni zastał otwarte. Pomieszczenie również było normalnie oświetlone, ale tym, co przede wszystkim zwróciło uwagę przybysza, była zawartość: na stołku, przy roboczym blacie, siedział mężczyzna, nie mniej dystyngowany od Reisa Vremeniego. Był wysoki i dobrze umięśniony, jego strój, podobnie jak nowo nabyte rzeczy obcego, wskazywał, że jest łowcą nagród. Była jednak między nimi zasadnicza różnica. Ubiór człowieka był z wysokiej półki, z pewnością kosztował srogie kredyty, a jego stan był nienaganny. Przy pasie, w kaburze miał pistolet ciężki blaster RSKF-44 - piękną broń i doskonale zadbaną. Obok niego, na arkuszu foli rozłożone były zdobycze z Naboo: oko Gunganina oraz wycięty nekrolog z lokalnej gazety, informujący o śmierci tegoż.
Mężczyzna obrócił twarz ku wchodzącemu; okazało się, że ma brązową, nie aż taką krótką, ale utrzymaną w porządku brodę i niebieskie oczy.
- Pan musi być Ratham Venn - siedzący wstał, wyciągając rękę, ażeby uścisnąć prawice obcego w geście powitania.
- Hangman wiele, przynajmniej jak na niego, opowiedział mi na Pana temat. Wierzę, że możemy podjąć owocną współpracę, ale przejdźmy do konkretów. W środowisku jestem znany jako Blad Novdar. Z ramienia Gildii Łowców Nagród jestem pośrednikiem między nią a Hangmanem - tu wskazał ręką na stojącego pod ścianą pomieszczenia androida - w tym i zleceń.
- Dzięki temu otrzymuję zlecenia zanim konkurencja się zleci - odezwał się spod ściany robot.
- Oczywiście nie ma nic za darmo, ale i stawka do zgarnięcia tym razem wydaje się... - mężczyzna usiadł z powrotem na zajmowanym wcześniej stołku i wskazał podobny mebel rozmówcy na przeciwko siebie, po czym ułożył ręce w piramidkę i chwilę jakby się zastanawiał - ...na podstawie pewnych przesłanek bardzo obiecująca.
IG-101 podszedł i zajął miejsce stające obok nich, po czym wręczył Vremeniemu włączony datapad. W jego pierwszej, otwartej właśnie zakładce, znajdował się opis pewnej
planety.
- Więc Panie Venn, czy wiadomo Panu coś o planecie Arkania?